Scarred Lands Campaign Site
Withered Flowers
by Patryk Adamski (Ruemere)

Kroniki...

Opowieść Gabriela Celeste sesja trzecia

Noc z 6 na 7 Chardot

- III -

Mocno ściskając mój miecz ruszyłem w kierunku środka osady. W rozpływającej się mgle zobaczyłem niemrawo poruszających się ludzi, odgłosy walki zaczęły przycichać. Podszedłem do pierwszego z brzegu mężczyzny, potrząsnąłem nim i rozkazałem mu zbierać resztę ludzi i uciekać na górę. Trochę go to pobudziło do działania i podbiegł do innych próbując ich obudzić i zmobilizować do tego wysiłku jakim niewątpliwie dla nich było wstanie i ruszenie się.

Mgła całkowicie się rozpłynęła. W świetle ogniska zobaczyłem Ogra, dwóch Orków i Prouda. Natomiast po drugiej stronie ogniska w ciemnościach kryły się jakieś sylwetki. Prawdopodobnie undeady, które wyszły z morza. Dołączył do mnie Guillermo a Cinnamon została trochę z tyłu. Alif natomiast zniknął z jakimś mężczyzną na górze.

Sytuacja nie wyglądała najlepiej, przeciwników było więcej od nas i byli tez od nas silniejsi, ale ludzie byli nazbyt wyczerpani aby szybko się zebrać i uciec na górę gdzie moglibyśmy się bezpieczniej bronić. Więc zostaliśmy na dole aby ich ochraniać.

W pewnym momencie Proud skoczył przez ognisko w stronę undeadów. W tej chwili zarysowała się dla nas szansa, gdyż najsilniejszy z przeciwników był chwilowo zajęty. Chciałem zaszarżować na pozostałych trzech razem z Guillermo ale on nie był przekonany o tym iż to jest dobry pomysł. Tak więc przegapiliśmy ten moment i kilka chwil później Proud wrócił. Guillermo chciał z nimi porozmawiać lecz oni nie mieli na to ochoty i na znak Prouda zaatakowali nas.

Na mnie rzucił się jeden Ork i Ogr a na Guillermo sam Proud i drugi Ork. Pierwszy dobiegł do mnie Ork sparowałem jego cios i wyprowadziłem swój lecz chybiłem. Potem wpadł na mnie Ogr i swoim wielkim toporem zamachnął się i trafił mnie w bark prawie odcinając całe ramię. Bluznęła krew a ból rozszedł się po całym moim ciele. Siła ciosu rzuciła mnie na kolana, jednak udało mi się wstać i sparować następny cios Orka. Ledwo trzymając się na nogach pchnąłem Ork w brzuch tak aż jego posoka trysnęła mi na twarz, jednak pomimo iż ból wykrzywił jego twarz walczył dalej.

Szybko spojrzałem w bok i zobaczyłem, że Guillermo nie wiedzie się wcale lepiej. Obok mnie natomiast pojawił się jeden z ludzi, których ratowaliśmy w jego ręce zobaczyłem broń. Postanowił walczyć o swoje życie. Jednak następny cios Ogra rzucił nim o ścianę pobliskiej chatki a mężczyzna osunął się bez czucia. Do walki dołączył się Alif i pozostali ludzie. Zrobiło się straszne zamieszanie, w tym wszystkim zobaczyłem jak Guillermo osuwa się na ziemie wcześniej zadawszy straszny cios Proudowi. Rzuciłem mu się na ratunek i zaatakowałem Prouda i powaliłem go na ziemie lecz zaraz potem Ork wbił mi miecz w plecy i straciłem przytomność myśląc że to już koniec.

Jednak miałem dużo szczęścia, po tym jak padł Proud Alifowi udało się zasztyletować w całym tym bałaganie Ogra a Orki widząc jak silniejsi od nich padają uciekły. Jednak ja leżałem krwawiąc obficie z rany a kilka stóp ode mnie w takiej samej kondycji leżała Cinnamon, którą tez dosięgła czyjaś broń. Z tego co się później dowiedziałem Cinnamon pomimo pomocy Alifa nie udało się uratować i wykrwawiła się na śmierć mi natomiast pewnie dzięki silnemu organizmowi i łaski Coreana udało się przeżyć.

Następnego dnia na statkach w zatoce pojawiła się nasza kompania z Ingonem. Zabrali oni nas jako bohaterów do Mithril gdzie mogliśmy odpocząć kilka dni. W ramach naszych zasług poprosiliśmy kapłanów o wskrzeszenie Cinnamon gdyż była ona bliska naszym sercom i miała też swój duży wkład w nasz sukces.

Jeden z kapłanów został także kimś w rodzaju naszego patrona i powiedział, że ma już dla nas następna misje ale podczas niej dołączy do nas pewien czarodziej z Hollowfaust. Słyszałem różne rzeczy o tym mieście ale postaram się nie oceniać kogoś po jego pochodzeniu.

Tu kończy się trzecia opowieść Gabriela.
 

Na początek?