Scarred Lands Campaign Site
Withered Flowers
by Patryk Adamski (Ruemere)

Kroniki...

Opowieść Guillermo interludium II

Guillermo Balicane, Banewarrens, do Mme Nabili Silverheart, Shadow Guild, Temple City, Mithril

Raport o działalności grupy (Cinnamon Cayenne, Gabriel Celeste, Guillermo Balicane, Tadhg Mhic Draodoir, Nester, Oshir) w Banewarrens

Po nieszczęsnym nieporozumieniu, które zaszło, kontynuuję zdawanie raportów z sytuacji, w której znajduje się obecnie nasza grupa. Pod Twą nieobecność zdarzyło się wiele nieoczekiwanych i brzemiennych w skutki wypadków. Przedstawię je zatem pokrótce.

Jak Ci wiadomo, grupa nasza została wyznaczona do pilnowania spokoju w Mithril pod nieobecność większości znaczniejszych i bardziej doświadczonych dowódców. Grupa nasza skomponowana na zasadzie politycznej poprawności i składa się z istnej mieszanki nacji i profesji. Nie twierdzę jednak, że działa źle - przeciwnie, dowiodła już kilkakroć swej wartości (piszę to bez fałszywej skromności).

Nasza epopeja Banewarrens rozpoczęła się od gwałtownego tąpnięcia (w sensie dosłownym). Gwałtowny wstrząs gruntu naruszył konstrukcję kilku budynków w mieście, powodując m.in. pożar w farbiarni. Po wzięciu udziału w akcji ratunkowej rychło starliśmy się z poplecznikami sił mroku (grupa dziwacznych, demonicznych istot przybyłych z innego świata). Ponadto część mieszkańców pod wpływem niewiadomej (wtedy) siły objawiła niesamowite zdolności z pogranicza magii.

Po pokonaniu wszelkich przeciwności zlokalizowaliśmy prawdopodobne ich źródło. Po wejściu do niewielkiego, na wpół zrujnowanego i pozornie opuszczonego budynku, starliśmy się ze strażnikiem w osobie zakutego w stal półorka. Po pokonaniu go okazało się, że w owym budynku znajduje się przejście w głąb jakichś podziemi. Korytarz okazał się wykopanym przez ogromne istoty przejściem do dalszego kompleksu jaskiń, na wpół naturalnych. Przejście owo zrobione zostało niedawno.

Za metalowymi drzwiami znaleźliśmy lochy już wyraźnie będące tworem istot inteligentnych. Tam starliśmy się z kilkoma martwcami, uczynionymi z masy owadzich truchełek. Potem, przy głębszej penetracji, spotkaliśmy się z dość egzotyczną istotą - bladym trollem posiadającym umiejętność stawania się eterycznym, jak wyjaśnił mi to Tadhg. Narobił nam sporo trudności, a to przez swe umiejętności paraliżowania i znikania. Po pierwszym spotkaniu umknęliśmy mu by zebrać siły. Niestety, podczas wycofywania spotkaliśmy się w jaskiniach z umber hulkiem. Alif położył swe życie za nas.

Przy kolejnym wejściu odkryliśmy w głębi dziwaczną maszynerię magiczno-mechanicznej proweniencji. Tamże znajdowały się również magicznie zamknięte wrota oraz grupa istot, którą wzięliśmy początkowo za strażników owej bramy. Cztery gobliny węglowe nie stanowiły żadnej trudności. Większy problem stanowił natomiast zduplikowany magicznie minotaur oraz czarownica, która przypominała żeński odpowiednik prouda. Walka z nią była dość mordercza. W niewielkim pomieszczeniu obok spotkaliśmy Kale Recenta - szefa monitorów portowych, który przybył w owo miejsce w pogoni za pokonaną przez nas dziwaczną grupą.

Dzięki mistycznej wizji wielebnej Cinnamon odkryliśmy że do otwarcia ogromnych, zapieczętowanych wrót potrzebny jest klucz w  postaci zmumifikowanej dłoni obecnie znajdującej się w posiadaniu szlachetnego kupieckiego rodu Vladaam. Spotkaliśmy się z wielce godziwym przyjęciem i bez żadnych trudności udało nam się pozyskać ów dziwnokształtny klucz, wypożyczając go.

Gdy weszliśmy do podziemi ponownie, powtórnie też spotkaliśmy owego dziwacznego trolla-nietrolla. Poczynił on ogromne spustoszenie w drużynie, co poczuł w szczególności Tadhg, tracąc przez własną brawurę swego chowańca. Nekromanta wielce to przeżył. Udało nam się jednak go pokonać, mimo że był o krok od ucieczki na powierzchnię.

Po przejściu przez wrota dostaliśmy się do innego wymiaru. Wędrówka w głąb upodobniła się do serii pojedynków - a to z nieco już zardzewiałym żelaznym golemem, a to z gnollem i wielką małpą, a to z dziwacznym konstruktem uczynionym z resztek martwców. Starliśmy się również z wiedźmą-jagą, w posiadaniu której znajdował się Pierścień Trzech Życzeń. Starcie ze znikającym (znów!) przeciwnikiem w dużym stopniu odbyło się przy pomocy magii. Trójka naszych czarodziejów okazała wielką użyteczność. Jaga o domniemanym imieniu Kikanuille umknęła używając swego ostatniego życzenia.

Po odejściu z drużyny Alifa zaczęliśmy odczuwać brak fachowca od otwierania drzwi i unieszkodliwiania śmiercionośnych pułapek. Oshir co prawda stara się dzielnie wykonywać dawne funkcje Alifa, jest jednak zorientowany bardziej wszechstronnie niż specjalistycznie, przez co miewa z tym trudności.

Dzielny paladyn Gabriel wpadł w magiczną pułapkę teleportacyjną, z której, dzięki wspólnemu wysiłkowi drużyny, udało się go wyratować, choć wszyscy przeżyliśmy chwile ogromnej grozy o życie całej szóstki.

Następnie, po kolejnym odpoczynku u wejścia, spotkaliśmy grupę mechanicznych skorpionów. Największy z nich poraził nas czarami spowalniającymi, a Cinnamon i Nestera dosięgła nawet jego moc petryfikacyjna.

Nie czekając na odczynienie kamiennego uroku ruszyliśmy w zmniejszonym składzie (ja, Gabriel, Oshir i Tadhg) w dalszą wędrówkę po podziemiach. Okazało się to wielce nieodpowiednią decyzją, gdyż spotkaliśmy przeważające liczebnie siły wroga. Jedna z istot - szczególnie niepokojąca - wyglądała jak człowiek z mątwą zamiast twarzy. Jej moc pozbawiła mnie i Oshira przytomności, przez co dalsze nasze losy znamy jedynie z opowieści pozostałej dwójki. Podczas gdy Gabriel osłaniał mu odwrót Tadhg odciągał nas do wcześniejszych korytarzy. O włos uniknęliśmy śmierci. Szczęściem tamta grupa również wycofała się po utracie jednego ze swoich.

Nie wiem, które ze spotkanych przez nas istot są strażnikami Banewarrens, które ich więźniami a które dążą do rozpieczętowania Banewarrens i uwolnienia drzemiącego tu zła. Na wszelki wypadek likwidujemy wszystkich na swej drodze.

Kolejne raporty postaram się przesyłać już na bieżąco.

Semper fidus
Guillermo Balicane
(aplikant wywiadu SG)
Mithril, 14 Hedrot 150 AV

Tu kończy się siódma opowieść Guillermo.
 

Na początek?