Scarred Lands Campaign Site
Withered Flowers
by Patryk Adamski (Ruemere)

Kroniki...

Opowieść Guillermo sesja dwudziesta druga

"Kikanuile" and "thought-stalker" appeared in The Banewarrens from Malhavoc Press, Copyright Monte J. Cook, 2002. Used with permission.

Guillermo Balicane, Banewarrens, do Mme Nabili Silverheart, Shadow Guild, Temple City, Mithril

Raport o działalności naszej grupy w Banewarrens z 14 Hedrota (podejście 7.)

Mam nadzieję, że moje zadośćuczynienie zostało przyjęte przez SG a mój grzech wyrozumiale przez Ciebie wybaczony.


powiększenie
.png, 55KB

Nasza eksploracja Banewarrens dzieli się na pewne etapy czasoprzestrzenne, które w swym gronie nazywamy "podejściami". Podejście zwykle rozpoczyna się wczesną porą po wszystkich czynnościach, potrzebnych magikom (sen, medytacja, modlitwa) do rzucania czarów na nadchodzący dzień. Wędrówka do właściwych podziemi trwa około godziny. Tam wędrujemy po na pozór chaotycznych korytarzach przez kolejną godzinę póki nie spotykamy jakiegoś zagrożenia - przeciwników, pułapki itd. Po jednym czy dwóch takich incydentach jesteśmy zbyt wyczerpani fizycznie (rany) i psychicznie (czary) by kontynuować. Na górę wracamy około południa i resztę dnia spędzamy w "areszcie", podyktowanym przez względy bezpieczeństwa. Czasu na pisanie mam zatem aż nadto. Dlatego też dziś nakreślę Ci nieco relacje topograficzne w Banewarrens. Zacznę jednak od streszczenia wydarzeń z dzisiejszego podejścia.

Jak zwykle zdarzyło się wiele-niewiele... Niewiele dlatego, że ani nie weszliśmy zbyt głęboko ani nie spotkaliśmy licznych przeciwników. Wiele - gdyż poszerzyliśmy swą wiedzę na temat rozmieszczenia pomieszczeń w Banewarrens jak i samego ich twórcy.

Podczas przechodzenia prze korytarze umber hulka (patrz niżej) Cinnamon dostrzegła, iż ziemia powoli osiada i możliwe jest zasypanie. Po zaraportowaniu tego Kalerecentowi na posterunku przy wrotach doszedł on do wniosku, że wygodniej będzie wykopać nowe korytarze biegnące od Temple City.

Tym razem, nauczeni bardzo, ale to bardzo przykrymi doświadczeniami, ruszyliśmy na eksplorację Banewarrens w nieco bardziej ostrożnym szyku - na czele Oshir z wiecznym płomieniem, 5 stóp za nim ja, 10 stóp dalej i po kolejnych 10 reszta drużyny. Gabriel niespodzianie na tyłach. Ponadto nieoceniona madrielitka rzuciła na Oshira czar, tworząc między nimi dwojgiem swoisty związek dusz, umożliwiający leczenie Oshira na duże odległości. Układ ten byłby jeszcze lepszy gdyby pierwsze dwie, trzy osoby trzymały się jednej liny. A oto dlaczego.

Oshir - mimo usilnych starań dorównania Alifowi (jak wspomniałem w poprzednim raporcie) - wpadł w pułapkę. Szczęście w nieszczęściu, że tylko on. Cała podłoga w jednej z komnat po prostu się zapadła i wpadł w dół z wbitymi w dno kolcami. Udało nam się go wydostać dzięki kombinacji spider climb, bull's strength i jednej z recytacji Nestera, niszcząc po prostu ścianę między nami a Oshirem.

Po przeciwległej stronie komnaty znajdowały się drzwi zamknięte na wielki, kolisty skobel i klucz. Po dokładnym sprawdzeniu przez Oshira czy nie były one otwierane w niedawnym czasie (nie były) postanowiliśmy zostawić drzwi takimi, jakimi je zastaliśmy bez otwierania. Zwykle bowiem po otwarciu podobnych ukazywało się pomieszczenie bez innych wyjść będące składem przeklętych przedmiotów.

Ruszyliśmy zatem by sprawdzić ostatnie przejście na zachodniej ścianie. Wizyta w kolejnym pomieszczeniu uzmysłowiła nam, że żadne z miejsc Banewarrens nie zostało zbudowane bez celu. Tym razem nieszczęsną ofiarą pułapki zostałem ja. Zapamiętałem jedynie falę gwałtownego zimna a potem falę gorąca. Okazało się, że pułapka mroziła wszystkie wchodzące osoby (Oshir, który wszedł tam razem ze mną, okazał się bardziej odporny na działanie skrajnych temperatur). Przenikliwy Tadhg doszedł do tego, iż działanie tego zaklęcia zdjąć można jedynie równie nagłym rozgrzaniem organizmu. Co też uczynił, przywracając mnie do życia.

W korytarzu dalej było troje drzwi (czworo, jeżeli liczyć te, którymi weszliśmy), które miały mechanizm zamykający je po uchyleniu. Oshir doszedł do wniosku, iż po szczelnym zamknięciu wszystkich wyzwala się pułapka (zapewne gazowa). Dlatego też zabezpieczyliśmy drzwi wejściowe przed samoczynnym zamykaniem się. Pozostałe drzwi prowadziły do pomieszczeń z różnego rodzaju materiałami budowlanymi i narzędziami.

W jednym z nich, pomiędzy rozrzuconymi, ciężkimi metalowymi beczkami leżał przygnieciony stalowy szkielet z błyszczącym oczodołem. Wiedziony ciekawością Nester wszedł do pomieszczenia i rozpoczął... rozmowę ze szkieletem. Okazało się bowiem, iż jest to machina, stworzona przez Danara - twórcę Banewarrens - do konserwacji tutejszych pułapek i zamków. Okazało się również, że posiada ona zdolność mówienia i ograniczonego myślenia. Prosiła o uwolnienie, lecz nie mogliśmy jej pomóc, gdyż zaczęłaby naprawiać pułapki, w które tak pracowicie wpadaliśmy...

W drugim pomieszczeniu spotkaliśmy się z kimś wielokroć groźniejszym. Mowa o spektrze. Widmowe, przechodzące przez ściany monstrum napytało nam biedy. Jego półprzejrzysta ręka wychodziła ze ścian i podłogi by chwytać naszych i wysysać z nich jestestwo, nich samych. Trudno mi określić owo uczucie, gdyż mnie szczęśliwie dłoń zjawy ominęła. Gdy Cinnamon nie udało się go odegnać, przeżyliśmy chwile grozy. Na szczęście Tadhg jednym, potężnym czarem posłał spektrę do stu diabłów. Rozpłynęła się w nicość.

Jedyne, co po niej pozostało to znacznie osłabieni Nester, Oshir i Cinnamon oraz Tadhg - martwy na pierwszy rzut oka po rzuceniu czaru. Jedyną możliwą opcją było zatem wycofanie się.

Na odchodnym Nester wetknął w pusty oczodół machiny konserwującej znaleziony na podłodze klejnot. Konstrukt ocknął się wtedy z odrętwienia i porwał Nestera w ramiona. Na szczęście z wdzięczności. Maszyna powiedziała, że permanentne zamknięcie Banewarrens możliwe jest jedynie przy pomocy sealing rod. Po wyzwoleniu Nestera ze stalowego uścisku powróciliśmy na powierzchnię.

Podejście zakończone bez strat własnych.


powiększenie
.png, 48 KB

Pozostaje mi jedynie opisanie Ci swoistej budowy Banewarrens. Pierwsze, silnie strzeżone wejście prowadzi z opuszczonego domu do wygrzebanych w ziemi korytarzy (prawdopodobnie posłużyły ku temu kończyny umber hulka, pokonanego potem przez nas). Te ziemne, niezabezpieczone i prowizoryczne tunele prowadzą do kompleksu kamiennych lochów. Znajduje się tam między innymi uszkodzona mechaniczno-magiczna aparatura, dostarczająca temu fragmentowi podziemi magicznej energii w nieznanym celu (prawdopodobnie do zabezpieczeń). Ten obszar kończy się wraz z ogromnymi wrotami, otwieranymi przy pomocy zmumifikowanej dłoni (prawdopodobnie Danara). Obecnie znajduje się tam posterunek paladyński.

Część Banewarrens za wrotami znajduje się podobno w innym, osobnym wymiarze.

Jest to kolejny, bardziej skomplikowany, kompleks lochów (na razie odkryliśmy, że ma on przynajmniej dwie kondygnacje). Tutaj także istnieje maszyneria dostarczająca energii, lecz tym razem działająca. Podobno (jak powiedział spotkany szkielet-machina) są to jeszcze zewnętrzne obszary Banewarrens. Miejsce to najeżone jest pułapkami i roi się od nieprzyjaznych istot.

Nester sporządza pieczołowicie mapy tego miejsca a Cinnamon rzuciła pomysł opisania wszelkich tutejszych zagrożeń i zabezpieczeń. Po zakończeniu misji dokumentacja ta zostanie zapewne Tobie przedstawiona.

Semper fidus
Guillermo Balicane
(aplikant wywiadu SG)
Mithril, 14 Hedrot 150 AV

Tu kończy się siódma opowieść Guillermo.
 

Na początek?