Scarred Lands Campaign Site
Withered Flowers
by Patryk Adamski (Ruemere)

Kroniki...

Opowieść Cinnamon sesja dwudziesta szósta

"Rzućcie broń!" - powiedział mężczyzna w pancerzu z symbolami Madriel na piersi, przykładając poplamione świeżo przelaną krwią ostrze do gardła nieprzytomnego Guillermo, leżącego na kamiennej posadzce u jego stóp. "Rzućcie broń, a oszczędzę waszego towarzysza."

Dłoń Cinnamon, kreśląca w powietrzu symbol Przywołania, zadrżała. A jeśli.... nie, nie wolno się wahać, nie teraz. Czując się jak potwór, poświęcający życie towarzysza w imię tak zwanego mniejszego zła zamknęła oczy i dokończyła Przywołanie. Powietrze za plecami madrielity, który jeszcze niedawno był na służbie miasta Mithrill oraz samej Madriel, zagęściło się. Zapłonęły wielkie ślepia, grzywa zamigotała jak setka małych słońc. Otworzyła oczy i spojrzała w kobaltowo-niebieskie tęczówki lwa, który przez siedem nieskończenie długich uderzeń serca będzie jej bronił...Będzie bronił ich wszystkich.

..."Zabij!"

Mężczyzna opuścił miecz w momencie kiedy lew skoczył, chybiając madrielitę o milimetry. Resztka życia wyciekła z Guillerma cienką strużką krwi. W tym samym momencie gdzieś na dole trzasnęły drzwi i rozległ się poirytowany okrzyk Tadhga "Kurwa, Naga!". Na schodach zadudniły kroki biegnącego na pomoc nekromancie Oshira. Pomyślała spokojnie "Umrzemy tutaj wszyscy" i podniosła głowę, zdecydowana nie sprzedać tanio swojej skóry. Zobaczyła, jak lew odbija się z tylnich łap i rzuca się mężczyźnie do gardła. Kiedy madrielita umierał, wargi Cinnamon poruszyły się bezgłośnie w modlitwie za jego duszę...gdziekolwiek była.

Głucha eksplozja obwieściła światu koniec Nagi.. oraz złudzeń, że Tadhg jednak nauczy się kiedyś dobierać siłę używanego zaklęcia do żywotności ofiary. Jednocześnie dwa z drzew porastających komnatę na szczycie wieży ruszyły w ich stronę, przybierając kształty druida i jego chowańca.. Nieprzyjaznego im druida. I jeszcze mniej przyjaznego chowańca. Lew skoczył w ich stronę, a Nester zrobił jedyną rzecz, jaka przychodziła mu do głowy- użył różdżki. Efekt przerósł ich najśmielsze oczekiwania. Strumień energii ledwie musnął urządzenie w kącie komnaty i urządzenie eksplodowało z ogłuszającym hukiem. Fala oślepiającego światła zabiła chowańca, pozbawiła tchu druida i odesłała lwa tam, skąd przywołała go modlitwa Cinnamon. Słup jasności zerwał dach z wieży i wystrzelił w górę, jak flara na cześć zapomnianego boga.

Kiedy opadł kurz, gruz, oraz spore fragmenty konstrukcji nośnej dachu tego, co jeszcze do niedawna było latarnią morską w całkiem dobrym stanie, pozbierali się i podeszli do szczątków rzeczy, która wydawała im się być kamiennym ołtarzem, a po bliższych oględzinach okazała się rodzajem stołu laboratoryjno- sekcyjnego. Wydobyli spomiędzy szczątków wyniszczone, pokaleczone ciało Gabriela. Pochyliła się nad paladynem niepewna, co może zrobić dla niego albo dla jego duszy. Dotknęła szyi.. i uniosła brwi ze zdumienia, kiedy opuszkami palców wyczuła krew, mozolnie torującą sobie drogę w ciągle ciepłej tętnicy. Oparła dłonie na piersi paladyna i wyszeptała zaklęcie leczące; niewiele więcej mogła dla niego zrobić w stanie, w jakim się obecnie znajdował.

W tym samy czasie badający aury magiczne wokół Tadhg napotkał spojrzenie pary złotych oczu, przyglądających mu się ciekawie z rękojeści sztyletu u paska martwego madrielity. Tak poznali Yaeshlę; kiedyś elfickie dziecko poświęcone, aby tchnąć życie w potężny artefakt, teraz zaś, po zniszczeniu artefaktu, mówiący sztylet - Świadka i Doradcę służącego radą tym, którzy życiem służyli Paktowi.

Kiedy wynieśli ciała Gabriela, Guillermo i mężczyzny w latarni morskiej usiedli, opierając plecy o kamienną ścianę. Zamknęła oczy, wystawiając twarz do popołudniowego słońca. Nie poruszyli się, kiedy widoczne na horyzoncie figurki jeźdźców zamieniły się w nadciągające straże miasta Mithrill i Gehimin, pędzącą ku nim z okrzykami zdziwienia i radości. Nie poruszyli się nawet wtedy, gdy wypacykowany młokos pozdrowił ich po imieniu opowiadając, jak to dusza Gabriella postanowiła samodzielnie wybrać ciało, które miało ją nosić i zlekceważyć oczekiwania, jakie mogli mieć wobec jej transferu wysłannicy Paktu.

Później zaprowadzili Gehimin na górę i czekali cierpliwie podczas, gdy straże Mithrill pod dyktando Gehimin i Yaeshli, która zgodnie ze swą wolą od godziny zamieszkiwała za paskiem Cinnamon, odtwarzały stół laboratoryjny. Czekali cierpliwie, gdy Gehimin przy wtórze komentarzy sztyletu sprowadzała duszę Gabriela w jego dotychczasowe ciało, które spało spokojnie na stole laboratoryjnym i uwalniała młokosa od bogatego życia wewnętrznego, jakie najwyraźniej prowadził od pewnego czasu.

Zeszli na dół.

Cinnamon przyglądała się bez słowa, jak Gehimin przywraca życiu Guillermo, sprowadzając jego duszę ze Ścieżki Cieni. A potem wróciła do tego, co miejscowi przez wieki uważali za Świątynię Madriel i osunęła się na klęczki w modlitwie przywracającej temu miejscu, w którym przelano krew, jego świętość.

Tu kończy się piąty list (opowieść?) Cinnamon.
 

Na początek?